Ech!
Chyba wszyscy westchnęli ciężko z powodu nagłej zimy...
Chyba wszyscy westchnęli ciężko z powodu nagłej zimy...
Wczoraj kolejny dzień prac budowlanych. Co jeszcze może się wydarzyc w naszej sytuacji?
Co można naruszyć, a biegnie w ziemi???
No???
Jasne! Jeszcze nam przewód telefoniczny został!
I ten "udało się" w końcu zerwać. I wcale nie mam do nikogo żalu- ponizej, choć trochę słabo widać, przy tej czerwonej strzałce: przewód (na szczęście technika u nas nie aż taka i żaden światłowód) był zakopany płytko, obrosły go korzenie krzaków i uszkodzono go przy wyciąganiu karczów.
Z góry nasze rozrycie wygląda nieco paskudnie- krajobraz popsuliśmy bardzo:
A piwnice wyglądają tak:
Najgorsze, zen a naszej mapce różne rzeczy są pozaznaczane w innych miejscach. Wczoraj przekopywali tę kanalizę w miejscu, gdzie na mapie w ogóle nic nie ma i trafili na... rurę z gazem! Koparka ją nawet trochę zgięła. Na szczęście nie przerwali, bo wezwani gazownicy potwierdzili, że jest pod cisnieniem, a nie naniesona na mapkę, bo w planach jest zmiana (to, co pisałam 2 wpisy wcześniej) i po co wołać 2x geodetę...
Niestety to nie koniec rycia u nas, bo teraz wodociagi odkryły, że u nas będzie kolejna (trzecia!!!!) studzienka i trójnik, gdyby się ktoś w przyszłości chciał budować, to ma sobie z naszego pociągnąć. I tak sobie wyobraziłam: za parę lat (bo na razie się nie zanosi) ktoś w końcu kupi tę działkę obok nas, przebrnie przez urzędy - w chwili, kiedy my już w końcu odetchniemy z ulgą, posadzimy te różne- drzewka, kwiatki itp - wodociagi wyrażą zgodę na przerycie nam terenu w głąb i dołączenie sąsiada!!!
Chyba sami teraz dołożymy rurę do granicy...
Wczoraj budowlańcy przeżyli chwile grozy: rów do wodkan został zaprojektowany wzdłuż linii energetycznej, ale jakoś nikt nie wziął pod uwagę, że taka linia posiada SŁUPY!!!
No i przekopali się za blisko, omal słupa nie przewracając na siebie. Napredce zawiadomiona ENEA oswiadczyła, ze nie przestawi słupa, bo to za duży koszt, a co im tam wod- kan, skoro byli na tej ziemi pierwsi (). Odejście do wod kan mamy więc ciekawe, tak, jak sie dało zrobić bezpiecznie:
Na obrazku- słup zaczepiony taśmą do innego, grunt wokół jest utwardzany. Studzienka podniesiona do wymaganego poziomu. Mnóstwo śmieci- pójdą w drogę.
Poniżęj- pierwszy narożnik i początek ścianek w piwnicy:
Zrobię jeszcze zbliżenie:
Z tyłu- to nie okopy dla plutonu żołnierzy, tylko- kanał do wod- kan
... czyli humorki nieco w dół...
Jak budowlańcy poprawią, to urzędy popsują, jakoś to tak idzie.
Tym razem posżło o gaz; na naszej działce idzie nitka, która ma być modernizowana. Pan robiący projekt podpowiedział, żeby złożyć podanie o przyłącze (tym bardziej, że u nas ma być odejścei, więc mamy sie w co wpinać). Skwapliwie podążyliśmy za tą myślą, bo znów nam zjazd z drogi w to wchodzi, rury będą pod nasypem, więc warto by je położyć (albo jakiś przepust) już teraz, żeby nie ryć póżniej utwardzonej drogi.
Mąż sie wybrał. Do gazowni, Pan popatrzył na naiwnego. I zaczął tłumaczyć. Jak osiołkowi.
Bo się nie da. Nie są zainteresowani. A jak skończymy budowę to będą. I przyjadą. I przeryją droge i działkę. Na własny koszt. Nawet zasypią potem. A tak- to nie. Do widzenia. Nie ma o czym rozmawiać. Acha! A jak nawet pan inwestor będzie namolny, to podłączą. Ale żeby nie było, że nie ostrzegali. Bo jak po 6 miesiacach od podłączenia nie będzie poboru gazu to kara. 700 złotych za niekorzystanie. Żeby nie było na niego....
Chyba sie zgotowaliśmy. Mąż jutro idzie jeszcze raz, z inspektorem nadzoru.
A ja myslę po cichutku - szkoda, że trzeba zrobić odbiory ciśnieniowe, bo wstawiłabym do kotłowni małą kuchenkę gazową i pozwoliłabym budowlańcom robić tam kawę. NIech będzie pobór, a co!