niedziela ( a nawet już poniedziałek...)
W sobotę mieliśmy do obejścia większą imprezkę... Jako, że drugiej połówcew zamierzchłej przeszłości nadano na imię Andrzej, jako żywo jak "braciszkowi", z którym się później zaprzyjaźnił- postanowiliśmy, że obejdziemy to wspólnie.
Na budowie- wiadomo, poślizg mamy nadal, a mimo to dodatkowe, wyjątkowo chętne siły wzbudzają w wykonawcach raczej popłoch:
Ale na sobotę mamy najważniejsze: czynne WC (nawet nie zrobiłam zdjęcia pięknej umywalce z wiaderka po farbie!) zamykane tymczasowymi drzwiami...
I- co nas szczególnie cieszy- drzwi wejściowe (które co i rusz z radości sobie macamy):
Mąż montuje jeszcze wieszak na ubrania (nad materacami- placem zabaw dla smarkatych):
i- można zacząć :
Zauważyliście wspólczesny design żyrandola?
To dodam raz jeszcze:
obawiam się. że model "Kokardka" jeszcze trochę nam potowarzyszy
Dla tych, co dotrwali do końca wpisu - małe conieco, częstujcie się śmiało: