Pierwszy- to znów sobie pomarudzę, bo do dziś tydzień był budowlano- nerwowy...
we wtorek nie wytrzymaliśmy i zrobiliśmy wykonawcy awanturę- poszło o całość;
rano znajomy wygrzebał z wyrzuconej na zewnątrz ( i przysypanej śniegiem) kupki gruzu dobre kafle (część w pudełkach!), które nam zostały- było tego koło 10 m.kw!!!!! A szef firmy rozgrzał mnie do białego zdziwionym pytaniem: "to ty je chcesz????"
Wieczorem przyszlismy ocenić wykonane poprawki (głównie sufity) i myślałam, że sie rozpłaczę:
tutaj pokażę m.in. pomieszczenie (widok z kuchni na jadalnię)
Konkretnie- tak- po posprzątaniu!
Panowie przez 2 dni szpachlowali, szlifowali i częściowo- malowali sufit, bez osłaniania niczego poniżej!!! Meble w gipsie i ciapkach, agd z czarnego na ciemnoszary, a fronty od mebli (wciąż jeszcze nie zamontowane) jeszcze dzisiaj wyglądają tak:
Na jasnym może słabo widać, ale te kropki to farba- do odskrobania...
Dobrze, że cała reszta- to już sposób drugi...
czyli - balsam na moje serce (i nadnercza... miałam we wtorek ochotę zgłosić się jako honorowy dawca adrenaliny...)
- najpiękniejsza z wieści- wykonawca oświadczył, że dziś opuszcza juz wnętrze domu, jako zakończone z jego strony!!!!
to pokażę kawałeczek górnej łazienki (dziś silikonowana, zakazali wstępu do wieczora):
- skorzystałam z obecności elektryków na budowie, więc mogę pokazać skończoną łazienkę na parterze:
lampa będzie podciagnięta wyżej- mąż nie lubi takich zwisów
; i jeszcze z drugiej strony (niestety efekt oświetlenia popsułam lampą błyskową):
W pralni też praca wre- mąż zrobił (prawie) olbrzymią szafę:
reszta jeszcze leży na podłodze, przy okazji- wymierzana jest szafka pod zlewami:
A specjalnie- Grzesiowi: zobacz, że mam tarę, mogę Ci cos wyprać!
czyli Numerar z IKEI- ostatnie egzemplarze (bo skończyli produkcję tak pożytecznej rzeczy!):
P.S: coś dziś dużo wykrzykników użyłam, a co!!!!