Poniedziałek...
Dziś bez zdjęć, bo nie dało rady pstrykać.
Stolarz i wykonawcy zniknęli w sinej dali i - mimo warunków sprzyjających nie kończą tych drobiazgów, które im zostały.
Ja- od środy totalnie nieszczęśliwa , bo mi się po wyrwanej ósemce ""pusty" zębodół zrobił (kto to przeszedł, to wie), dopiero od 2 godzin NIE BOLI!!!
Z tego dostałam napędu i posadziłam łany różnych rzeczy, które mi przywiózł w sobotę kolega (Józek, Iwonka! wielcy jesteście!).
Zginęło to w sumie w bezkresie potrzeb, ale wiem, że ma korzonki w stronę właściwą i tylko czekać, aż porośnie.
Kota pomagała namiętnie, nie mogła zrozumieć sensu wlewania wody w dołki, z każdego próbowała wygrzebywac z obrzydzeniem, upaćkana jest teraz jak młody szczeniak
Pozdrawiam wiosennie!