Wtorek
Szału nie ma... jak pisze Grześ.
Ale za to mamy zmiany życiowe- mieszkamy! Za to nasze rzeczy niekoniecznie. Mamy przez to różne dowcipy sytuacyjne, okazuje sie przy okazji co jest najpotrzebniejsze. No i- biegania po schodach jakos sporo...
W niedzielę byliśmy na spacerze, zjawiska dziwne nas w lesie spotkały- w środku słonecznego dnia naraz wiatr przygiął drzew, z chmurek- wylało wiadrami wodę. i... poszło sobie!
A Ktoś obok ścieżki , na jeziorze namalował nam takie:
Pierwszy raz w życiu widziałam POCZĄTEK tęczy!!!!!
A w poniedziałek znów zaczęło się u nas trzęsienie ziemi. Na wyglądające tak jak ta lesna ścieżka podwórko:
wjechało na raz kilka ekip. Wszyscy stawili się do swoich zajęć (nasza obecność tak pomogła???) i... robili inne rzeczy niż zaplanowali!
Np.
- firma od bruku zaczęła od zerwania kabla zasilającego do domu (poszukiwali drobniejszych do włożenia w peszle)
poza tym- pomagali innycm "ofiarom kataklizmu":
- stolarze, pozbawieni prądu, pokłócili się z hydraulikami o łażenie po nowych schodach w ubłoconych buciorach, po czym (wreszcie!) okleili swój wyób folią; wieczorem zdążyli powiesić szafki w kuchni
- hydraulicy zostali wezwani do zbyt nisko przez nich powieszonej deszczownicy- wykuli 2 kafle i teraz musimy ich szukać (ostatnio sprowadzano nam je przez 2 tygodnie):
Lepiej, gdy nie opiera sie mężowi o głowę, prawda?
- elektryk, wezwany na poważną rozmowę z roletami kilka godzin negocjował w dole z kablem zasialjacym:
więc koparkowy zajmował się rozrzucaniem tłucznia w innych miejscach:
- znajomy, któy miał przesadzić tujki- wyjmował gruz rozrzucony przez ekipę budowlaną:
Śmieci leżą sobie dalej. A! I widać, że płot jest, z tyłu też.
Poprzednia ekipa budowalna została brutalnie oderwana od zabawy w chowanego (przed szefem i nami) i zmuszona do poszukania studzienki licznikowej (połamali juz dawno)... jakoś jeszcze jej nie wymienili
I ostatnie - zagadka- co robili przez ostatnie 6 dni:
Komentarze