Wtorek
Niestety- zdenerwowanie małżonka nie było dziś mniejsze: znalazł niedaleko ziemię do przewiezienia, załatwił transport i ładowanie, mieliśmy nadzieję, że do 17- tej (tak było umówione) nawiozą już tyle, żeby wyrównać spady i zrobić podjazd....
Niestety- ładowarka popsuła się i zostaliśmy na takim etapie:
Ni w kij, ni w oko!
Dziś mają zakończyć zbrojenia: jutro zalewają stropy. Bunkier normalnie!
Tutaj- schody do piwnicy:
Wczoraj pisałam o tym dodatkowym wykopie: idzie prawie po granicy działki od studzienki wod-kan do końca działki i jest w nim po prostu pusta, dodatkowa rura. Wszystko przez to, że podłączający nam wodę ostrzegli, że- jeśli w przyszłosci ktoś będzie się budował z tamtej strony, to podłączą go do wody właśnie u nas. I tak sobie pomyśleliśmy, że mniej pieniędzy i nerwów będzie kosztowała teraz ta rura, niż rozkopanie uporządkowanego ogrodu z podważeniem ogrodzenia, wyrywaniem nasad itp.